Forum NENA-LAND Strona Główna

Forum NENA-LAND Strona Główna -> NENA STORY -> Cz. 2 - Kariera Neny (lata 1985 - 1987)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
....




Dołączył: 29 Sty 2007
Posty: 1471
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NENALAND


PostWysłany: Śro 20:26, 14 Lut 2007    Temat postu: Cz. 2 - Kariera Neny (lata 1985 - 1987)

Początek końca

Rok 1985. Nowa Niemiecka Fala dawno już upadła, a niejedna gwiazda tego nurtu wylądowała na zasiłku z opieki społecznej (np. perkusista grupy Trio). Na niemieckim rynku nie było już miejsca dla dobrej, pop-rockowej muzyki, z tekstami w ojczystym języku. Teraz królowały dyskotekowe rytmy, produkowane hurtowo przez Dietera Bohlena. Jednym z niewielu bohaterów NDW, mocno trzymających się w czołówce, był Falco, który zrobił właśnie furorę swoim nowym hitem - „Rock me Amadeus”. Także Nena po sukcesie „Irgendwie Irgendwo Irgendwann” miała jeszcze kredyt zaufania, lecz o tym, czy pozostanie na fali, miał zadecydować jej trzeci longplay. Firma płytowa od razu postawiła sprawę jasno – ta płyta ma mieć światową jakość. Koniec z szufladką „Neue deutsche Welle”, koniec z „zespołem dla nastolatków”, koniec z prostą, wpadająca w ucho muzyką. Nena-Band miał stać się zespołem z wyższej półki. To założenie od początku było ryzykowne. W powszechnej świadomości Nena była „idolką nastolatków”, i nie było możliwości zmienić tego nastawienia tak z dnia na dzień. Istniało niebezpieczeństwo, że jej muzyka stanie się dla dotychczasowych fanów zbyt dojrzała, a nowych nie da się tak łatwo pozyskać. Wszystkich chyba trochę za bardzo oślepił sukces w Stanach. Tam faktycznie Nenę postrzegano inaczej niż w Europie, jako wykonawczynię niemal undergroundową - lecz tej mentalności nie dało się przenieść na rodzime podwórko. Nena i jej chłopcy pragnęli się rozwijać i iść do przodu, ale taki obrót o 360 stopni, w tak kryzysowej sytuacji, był ryzykowny.



Jednak zespół podjął wyzwanie, traktując je jako eksperyment. Niemal przez pół roku krążyli między Berlinem, Londynem i Ibizą, gdzie rejestrowany był materiał na dwa nowe longplaye – niemiecki „Feuer und Flamme” i jego angielską wersję – „It’s all In the game”. Do współpracy pozyskano wybitnych muzyków sesyjnych, współpracujących wcześniej z największymi sławami świata show-biznesu. Zatrudniono także czarnoskóre wokalistki, śpiewające w chórkach Micka Jaggera czy Madonny. Nena: „Prawdę mówiąc, bałam się zaangażować do chórków takie dobre wokalistki. Jestem przecież od nich gorsza, ale niestety nikt na to nie wpadł…” Zdając sobie sprawę ze swoich niedoskonałości, piosenkarka pobierała lekcje śpiewu, tańca i gry na fortepianie. Nena: „Moja nauczycielka śpiewała w musicalu „Hair”. Po godzinie spędzonej u niej wychodzę bardzo podbudowana. Myślę, że to słychać na nowej płycie, ponieważ śpiewam tam z większą pewnością siebie i większą siłą wyrazu.”
Latem ukazał się pierwszy singiel, zapowiadający nowy album – „Feuer und Flamme”, z tekstem i kompozycją Carla Kargesa. Różnica od razu była widoczna – nowe, przestrzenne brzmienie, wokal wzbogacony chórkiem, zmysłowy, erotyczny tekst…To już nie była „Nena z balonikami”,to był zupełnie nowy, dojrzalszy styl. Singiel trafił do Top 10, ale o sukcesie na miarę dawnych hitów nie było już mowy. Na domiar złego piosenkarka zachorowała na ospę wietrzną i musiała odmówić udziału w wielu programach TV, przez co promocja singla nie była taka, jak planowano, co również miało swoje następstwa.





Wraz z nową muzyką Nena pokazała też nowy image - "dzikie dziecko natury" przeistoczyło się w sexowną dziewczynę z blond-pasemkami we włosach ( i z ...ogolonymi pachami! Wink )

W sierpniu ukazał się album „Feuer und flamme”, który spotkał się z wyjątkowo dobrymi ocenami krytyków. Znawcy orzekli, iż jest to „muzyczny krok do przodu”. Także wielu fanów doceniło nowe dzieło zespołu. Płyta fascynowała nowym, dojrzałym, rockowym brzmieniem, z wpływami stylu funky czy soul, porównywanym nawet z muzyką grupy Frankie Goes To Hollywood! Znalazły się na niej zarówno ekspresyjne, przebojowe kawałki („Utopia”, „Jung wie du”), jak i romantyczne ballady („Du kennst die Liebe nich”, „Ein Brief”), a także takie perełki jak soulowy „Gestern Nacht”- chyba jedna z najbardziej ambitnych piosenek w repertuarze grupy ( i mój absolutny nr 1 na tym krążku - obok "Haus der 3 Sonnen"). Jednak nie można tez przesadzać - styl był rzeczywiście nowy i bardziej dojrzały, ale to nadal była popowa, przebojowa muzyka, która śmiało mogła trafić w gusta szerokiej publiczności.




Album w dość szybkim czasie zyskał status „Złotej płyty”. Nena: „Cieszymy się z tego sukcesu, tym bardziej, że wcale nie był on taki oczywisty – w końcu jest to płyta eksperymentalna, zupełnie inna od poprzednich.”Jednak to, co dla niej było sukcesem, dla mediów było klęską. Tytuły prasowe obwieszczały: „Nena się kończy -jeszcze rok temu dostawała Platynę, a teraz tylko” Złoto!”, fani zostawiają ją na lodzie.” Te anty-reklamy, oraz stworzona przez media, sztuczna rywalizacja o „tron” z Modern Talking, nie przysparzały piosenkarce popularności. Wciąż była w czołówce, ale na każdym kroku podkreślano, że straciła pozycję gwiazdy nr 1. Jej następczynią ogłoszono…Sandrę, co było o tyle śmieszne, że obie reprezentowały zupełnie inne style muzyczne i nie wiele miały ze sobą wspólnego. Tymczasem głośno było o konflikcie między Neną a Dieterem Bohlenem. Szef Modern Talking koniecznie chciał być jej producentem. Namawiał ją, by rzuciła swój zespół i została jego kolejną C.C. Catch Wink Piosenkarka oczywiście nie była zainteresowana tymi propozycjami. „Dla mnie Modern Talking to żenada…Nie ma w ogóle mowy o współpracy z Bohlenem” – mówiła, na co jej chłopcy dodawali – „Przecież oni sprzedają 5-krotnie jeden i ten sam kawałek. My też moglibyśmy na okrągło przerabiać motyw „99luftballons”, ale to byłoby totalnie nudne…” Szef MT nie pozostawał dłużny: „Nena jest okropnie kłótliwa, zadziorna i arogancka. Prywatnie jej nie lubię, natomiast cenię ją jako wokalistkę.”

20 lat później pan Bohlen napisze w swojej autobiografii o miłosnej przygodzie z panną Kerner, z czasów jej debiutu w „Musikladen”, i zaapeluje na łamach „Bilda” : „Nena! Kochaliśmy się, czy nie!?” – bo, jak się okazuje, był nieco zamroczony i …urwał mu się film! Jednak o tym być może napiszę wam nieco szerzej innym razem…

Wracając do albumu „Feuer und Flamme” – na drugim singlu wydano piękną piosenkę o starych hazardzistach, „Haus der 3 Sonnen”, do której nakręcono w Londynie interesujący teledysk z akcją odbywającą się m.in.w kasynie. Singiel ten, podobnie jak następny – „Jung wie du” – nie zrobił furory na listach przebojów. Anty-nenowa propaganda robiła swoje…



Sexowna Nena w clipie "Haus der 3 Sonnen"

Jednak prawdziwym ciosem okazało się tournee – najdroższe i najbardziej spektakularne w historii zespołu – które okazało się finansowym fiaskiem. Zorganizowano koncerty w największych halach Europy, tymczasem sprzedano zaledwie połowę biletów. Każdy koncert był fantastycznym widowiskiem, i jak zawsze, wielkim przeżyciem dla fanów, lecz tych fanów było już zbyt mało…Kolejny nietrafiony pomysł firmy płytowej – zbyt kosztowny show, w zbyt wielkich halach, i to w tak niekorzystnej dla Neny sytuacji. To był cios, z którego zespół już się nie podniósł. Początek końca Nena-Bandu. „Oczekiwania ludzi z CBS były zbyt wielkie, chcieli zrobić z nas zespół na miarę The Rolling Stones, a na to nie byliśmy w ogóle gotowi” – wspomina piosenkarka.



Inaczej rzecz miała się w Japonii, gdzie koncerty zespołu cieszyły się tak samo dużym zainteresowaniem, jak rok wcześniej. Nena: „ Tam jesteśmy obecnie bardziej popularni, niż we własnym kraju.” Sukces w Japonii został całkowicie przemilczany przez prasę – nie pasował przecież do koncepcji „końca Nena-Bandu”…
Od siebie jeszcze tylko dodam, że dla mnie „Feuer & Flamme” to fantastyczna płyta, z której byłam w 1985 roku bardzo dumna, bo Nena-Band okazał się zespołem z ambicjami, wciąż się rozwijał i wciąż mogłam w ich muzyce odnajdować nowe smaczki. Ja należałam zatem do tej części fanów, którzy nie odwrócili się wtedy od Neny, i którzy byli szczęśliwi, że piosenkarka mimo trudnej sytuacji nie sprzedała się Bohlenowi. Wiadomo, ze dzięki niemu byłaby znowu na szczycie, ale wtedy nie byłaby już „naszą” Neną. Udowodniła, że jest szczera i autentyczna, i że robi muzykę nie tylko dla kasy. I tacy artyści zasługują na szacunek. A "Feuer & Flamme" to do dziś moja ukochana płyta Neny z lat 80-tych, i moim zdaniem po prostu najlepsza.

Zatopiony lodołamacz

Na początku 1986 roku ukazał się kolejny, piąty już, singiel z płyty „Feuer und Flamme” – „Du kennst die Liebe nicht”. Piosenka, okrzyknięta przez fanów największym hitem minionego tournee, została na nowo wyprodukowana, i na singlu znalazła się w zmienionej, bardziej dynamicznej wersji. Niestety, singiel nawet nie wszedł na listę TOP 100…Nena, która 4 lata temu niemal w ciągu jednej nocy trafiła na piedestał, teraz w tak samo błyskawicznym tempie została z niego zrzucona i odesłana na aut. Słuchanie jej muzyki było już niemodne, a na osobę, która mieniła się jej fanem, spoglądano jak na kosmitę. ( wiem coś o tym, hehehe!).
Wiosną zaczęły pojawiać się w prasie informacje o tym, że zespół pracuje nad kolejną płytą, zapowiadaną jako wielki comeback. Nena opowiadała: „Podczas ostatniego tournee wszystko było nie tak. Nie byliśmy na tyle gruboskórni, by to do nas nie dotarło. Potem długo się nie widzieliśmy, każdy chodził własnymi drogami. Aż pewnego razu ktoś zaproponował : może pomyślimy o następnej płycie? I tak wszystko zaczęło się od początku. Praca na nowo nas połączyła”.



Istna sielanka, powiedziałby ktoś…Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, co tak naprawdę działo się za kulisami. Nena i jej chłopcy, niedawno wielcy przyjaciele, spędzający ze sobą niemal każdą wolną chwilę, teraz nie mogli na siebie patrzeć, a tym bardziej ze sobą pracować… Jednak to nie był ich jedyny, ani największy problem. O tym jednak opowie wam sama Nena: „Nasz doradca finansowy kupił za nasze pieniądze ogromną willę na berlińskim Grunewaldzie. To miała być opłacalna inwestycja. Dom był stale remontowany i przerabiany, pieniądze coraz bardziej się rozpływały, a nasz „minister finansów” tłumaczył, że dzięki temu wartość nieruchomości się zwielokrotni. Jednak w końcu ktoś z nas zaczął nabierać podejrzeń. Wezwaliśmy go na poważną rozmowę. To była chwila prawdy. Na końcu wiedzieliśmy już wszystko: jesteśmy całkowicie spłukani. (…) Straciliśmy wiele milionów, ogromną część naszego majątku. Willę także…”
W tych dramatycznych okolicznościach powstawał we Włoszech ostatni album Nena-Bandu – „Eisbrecher”. Zespół dokonał kilku radykalnych zmian – pożegnał swojego dotychczasowego menadżera, Jima Rakete (którego zastąpił Bobby Sommer), oraz producenta Reinholda Heila. Płytę produkowali sami, z niewielką pomocą Klausa Voormanna, dawnego współpracownika Beatlesów.
Comeback Nena-Bandu zaplanowano na jesień 1986 roku. W prasie znów pisano o nich przychylnie: „Nena zaczyna od nowa”, a w wywiadach piosenkarka tryskała optymizmem: „Cholernie dobrze zrobiły mi ostatnie miesiące, bez tej całej wrzawy wokół nas. Dużo myślałam o naszej błyskawicznej karierze i teraz wiem, ze zrobiliśmy wiele błędów. To wszystko działo się zbyt szybko. Teraz stawiamy nowe kroki, ku nowemu początkowi, ale są to bardzo powolne kroki.”


Nena'86

Pierwszym krokiem był singiel „Mondsong” – bajecznie melodyjna ballada z tekstem i kompozycją Neny oraz jej przyjaciółki Nani, opowiadająca o Ziemianach, którzy wylądowali na Księżycu. Do piosenki nakręcony został interesujący video-clip z wokalistką w roli „księżycowej księżniczki”.



Sceny z clipu "Mondsong"

Wkrótce ukazał się nowy album, zatytułowany „Eisbrecher” (Lodołamacz), który miał ostatecznie przełamać lody. Stylistycznie nawiązywał do dawnego, pop-rockowego brzmienia zespołu, a więc był swoistym „powrotem do korzeni”, przy czym zawarta na nim muzyka bez wątpienia była dojrzalsza i bardziej rockowa, niż dawne płyty Nena-Bandu. Cechy charakterystyczne tego krążka to ciężkie, jakby „przybrudzone” brzmienie z wściekle walącą perkusją, oraz mocny, momentami wręcz agresywny i krzykliwy wokal. Na płycie znalazły się zarówno szybkie, przebojowe numery („Engel der Nacht”) , jak i ostrzejsze, rockowe kawałki („Ring frei”), czy romantyczne ballady („Mondsong”). Teksty w wielu przypadkach odzwierciedlały ówczesna sytuację zespołu. Tytułowy „Lodołamacz” można wprawdzie interpretować jako erotyk, ale także jako próbę przełamania lodów między członkami zespołu oraz ich dawnymi fanami. Idąc dalej tym tropem: „Ring frei” to stanowcze „żądanie następnej szansy”, „Sonnenaufgang” – optymistyczne spojrzenie na „nowy początek”, zaś „Zusammen” – deklaracja, że cokolwiek stanie się z zespołem, jego członkowie na zawsze zostaną sobie bliscy, nawet, jeśli będą od siebie daleko…Później ten utwór stał się hymnem więzi duchowej, łączącej Nenę i jej fanów. ( oraz nazwą jej legendarnego fan-clubu z Polski!!!).
Niestety, mimo początkowej euforii mediów, szerokiej reklamy i entuzjazmu „starych” fanów, zachwyconych nową płytą, comeback Nena-Bandu się nie powiódł. Singiel „Mondsong” wprawdzie dotarł do Top 30, ale płyta zatrzymała się w drugiej 50-tce, i to tylko na tydzień – potem spadła z listy. Totalna klęska…Lodołamacz nie zdołał przełamać lodów – został zatopiony…Dla zespołu był to cios ostateczny.
Jaka właściwie była przyczyna upadku Nena-Bandu? Ulrich Hoffmann w swoim artykule napisał: „To nie była kwestia muzyki, lecz mody i szybko zmieniających się trendów. Ich nowe piosenki okazały się zbyt dojrzałe dla dotychczasowych odbiorców. Nena nie spełniała już warunków słodkiej, beztroskiej „dziewczyny z sąsiedztwa” i została odstawiona na boczny tor. Była na tronie, a teraz została z niego zdjęta. Właśnie ona – międzynarodowy pop- fenomen…”



Christopher Daniel

Kiedy 7 stycznia 1987 roku Nena pojawiła się sie w programie "Verstehen sie spass" z krótką, blond-fryzurą i skąpym gorsetem, widzowie musieli przetrzeć oczy ze zdumienia – wyglądała niemal identycznie jak Madonna! Nowy image był efektem jej roli we filmie "Der Unsichtbare", który kręciła pod koniec 1986 roku. Reżyser Ulf Miehe chciał, aby odtwarzana przez nią postać dziennikarki Jo Schnell nie kojarzyła się widzom tylko z Neną, i dlatego piosenkarka obcięła włosy na krótko, a po zakończeniu zdjęć dodatkowo przefarbowała je na blond. Wśród fanów wywołało to prawdziwy szok - gdzie podziała się "nasza" Nena? Być może to było również jedną z przyczyn totalnej klęski drugiego singla z lp. "Eisbrecher" - dynamicznej i przebojowej piosenki o ...panience lekkich obyczajów, "Engel der Nacht." Gdyby została nagrana 3 lata wcześniej, byłaby hitem, a tak, nie weszła nawet do TOP 100.



Wkrótce do wiadomości publicznej podano informacje, że zespół "Nena" zawiesza działalność. Mowa była o rocznej przerwie,ale mało kto wierzył, że grupa kiedykolwiek powróci...A najmniej jej członkowie. Nena:"Nie mieliśmy już sobie nic do powiedzenia. Bylismy wypaleni. Nie potrafiliśmy nawet pisać wspólnie piosenek. Nasz czas już minął, ale ja już wtedy wiedziałam, że życie ma mi jeszcze wiele do zaoferowania."
I tak właśnie było. Nena postanowiła zamienić "balangowe życie gwiazdy pop" na rodzinne szczęście. Na planie filmu "Der Unsichtbare" poznała szwajcarskiego aktora Benedicta Freitaga. "Spojrzałam temu facetowi w oczy i wiedziałam, że będzie ojcem moich dzieci"- wspomina.Wcale nie przeszkadzało jej to, że ma ich już siedmioro (!)z inna kobietą. Wkrótce 27-letnia ex-"pop-księżniczka" zaszła w ciążę. Ciąża przebiegała bezproblemowo,dziecko rozwijało się zdrowo, i wszyscy z radością czekali na rozwiązanie. Nena zawsze pragnęła mieć co najmniej trójkę dzieci, i teraz wreszcie mogła zacząć spełniać swe pragnienie.
W dniu rozwiązania, 3 lutego 1988 roku, z zupełnie niezrozumiałych przyczyn, lekarze zaaplikowali jej środek na przyspieszenie porodu. Lek ten wywołał u niej zatrzymanie akcji serca. Straciła przytomność i zapadła w śpiączkę. Na domiar złego zaczął sie krwotok z narządów rodnych, którego w żaden sposób nie dało się zatamować. Z całego Berlina helikopterami przywożono dla niej krew. Jej szanse na przeżycie były znikome. W jeszcze gorszym stanie było dziecko.Syn Neny i Benniego miał porażenie mózgowe, wadę serca, nie mógł samodzielnie oddychać, nie miał odruchu ssania, nie poruszał się, nie wydawał żadnych dźwięków...Nena: "Całkowicie bezwładne, milczące ciałko...Kiedy po przebudzeniu ze śpiączki wypisałam się na własną odpowiedzialność ze szpitala, i pojechałam go zobaczyć, przez trzy godziny tylko płakałam, i wyrzucałam sobie, że dałam się omotać tej akademickiej medycynie...Moje dziecko było całkowicie zdrowe,zanim nie dostało się w ich łapy. Ale nawet będąc w takim stanie emanowało niesamowita siłą. To Christopher dał mi wolę walki. Postanowiłam ,że się nie poddam i zrobię wszystko, by mógł normalnie żyć. Do końca wierzyłam, że któregoś dnia zacznie sam jeść i oddychać."
Jeszcze, kiedy Christopher leżał w klinice, Nena postanowiła pokazać mu słońce i drzewa."Leżał w tym szpitalnym pokoju, a tam za oknem śmiało się życie. Wiedziałam, że tego potrzebuje bardziej, niż tych wszystkich maszyn.Odłączyłam go od aparatury, wzięłam na ręce, i wyszliśmy do parku. Tuż za plecami słyszałam krzyki goniącego mnie personelu, ale wcale mnie to nie obchodziło...Mój syn chciał po prostu żyć, a nie wegetować."
Przez 11 miesięcy Nena nie opuszczała Christophera na krok. Był całym jej życiem. Nena: "Nigdy nikogo nie kochałam tak, jak jego". Świat zewnętrzny przestał dla niej istnieć. Żyła w odosobnieniu, z dala od tego, co kiedyś było jej chlebem powszednim.
W swojej autobiografii „Willst du mit mir gehn” napisała:
„Słonce świeci każdego ranka, opromieniając naszą piękna sypialnię. Włączam Tracy Chapman albo Mozarta i leżymy w cudownym milczeniu. Oboje kochamy ciszę. Kładę moje dziecko na moim brzuchu i tak możemy leżeć godzinami, dniami,, tygodniami..Niczego nie muszę, niczego mi nie brakuje..Kiedy przychodzi smutek, pozwalam mu przez siebie przepływać. Czasem czuję go jako mały strumyczek, czasem czuję, jak porywa mnie w otchłań rozpaczy..czasem czuję, że więcej już nie zniosę, ale mimo to idę dalej. Opłaca się iść dalej, życie jest tego warte. „
Cały czas artystka przelewała na papier swoje myśli, emocje i przeżycia. Kiedy jej syn po kilku tygodniach życia pierwszy raz zapłakał, napisała "cuda się zdarzają, ja je widziałam, jest tyle cudów, których nie rozumiemy …” Nena: „Dla innych matek płacz dziecka jest czymś normalnym, dla mnie był cudem. Tak, jak cudem jest to, że ja nadal żyję.”
Z czasem stan dziecka poprawił się na tyle, że piosenkarka zgodziła się na udział w foto-sesji dla magazynu mody „Petra”. Podczas pobytu w Hamburgu otrzymała telefon. Christopher miał kolejny kryzys, leży w szpitalu, tym razem może z tego nie wyjść. Nena natychmiast wróciła do Berlina. Położyła się obok synka w łóżeczku, przytuliła go, i wtedy odszedł…Było to 19 stycznia 1989 roku, na kilka tygodni przed jego rocznymi urodzinami…
Krótko po pogrzebie Christophera, Benni zabrał Nenę na Hawaje, gdzie kręcił serial „Archipelag marzeń”. Nikt nie widział jej tam bez ciemnych okularów. W prasie pisano: ”Kobieta o dojrzałej, poważnej twarzy , przechadzająca się samotnie po opustoszałych hawajskich plażach, w niczym nie przypomina wesołej dziewczyny z rozbrajającym uśmiechem, którą kiedyś znaliśmy.”
Któregoś dnia, siedząc na tarasie, usłyszała w radiu: ”Nena jest na naszej wyspie! A to jej piosenka – 99 luftballons!” To, że ludzie wciąż o niej pamiętają, i to na drugim końcu świata, zrobiło na niej duże wrażenie. Postanowiła spróbować jeszcze raz…

Na zdjęciu: Nena i Christopher


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NENA-LAND Strona Główna -> NENA STORY Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin