Forum NENA-LAND Strona Główna

Forum NENA-LAND Strona Główna -> NENA STORY -> Cz. 1 - Kariera Neny (lata 1979 - 1984)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
....




Dołączył: 29 Sty 2007
Posty: 1471
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NENALAND


PostWysłany: Śro 19:39, 14 Lut 2007    Temat postu: Cz. 1 - Kariera Neny (lata 1979 - 1984)

(Całą Nena Story napisała Vitamine - ja tylko ją tutaj "wklejam".)

Vitamine napisała :

"Witam w pierwszym polskim internetowym fan clubie poświęconym niemieckiej piosenkarce Nenie! W polskich mediach trudno znaleźć jakiekolwiek informacje na temat tej wokalistki i dlatego powstało to forum. Chcę przybliżyć jej postać osobom, które ją mało znają, a jednocześnie dać możliwość dzielenia się wiedzą i dyskutowania na jej temat tym, którzy należą do grona jej fanów. Zapraszam wszystkich "nenowców" - nie tylko z pokolenia 80's!

W tym wątku możecie przeczytać o tym, jak zaczęła się kariera Neny i jak dziewczyna z Hagen trafiła na sam szczyt!



"My life is rock'n'roll!"

Jako mała dziewczynka Nena marzyła o tym, by zostać primabaleriną, ale kiedy w wieku 12 lat usłyszała "Angie" Stonesów, postanowiła, że będzie grac rocka. Zaczynała jako perkusistka w dziewczęcym zespole Mausis, lecz wkrótce przekonała się, że urodziła się po to, by śpiewać!
Nena: "Wyglądałam tak samo, jak większość nastoletnich dziewcząt z mojego rodzinnego miasta Hagen: długie włosy, dżinsy i skórzana kurtka. I tak, jak większość z nich, niemal każdy wieczór spędzałam w dyskotece. Moim ulubionym miejscem był klub Madison, gdzie grali najlepsza muzykę - Stonesów, Pink Floydów, Ian Durie, dużo reggae...(...) Pewnego wieczora trącił mnie w ramie jakiś nieznajomy typ i powiedział : Hej, jestem Rainer, zakładam zespół rockowy, nie masz ochoty przyjść do nas na próbę? Pomyślałam sobie: wariat! w życiu nie śpiewałam publicznie, a on chce mnie na wokalistkę? ale odpowiedziałam: Jasne!"
Dwa dni później Nena wybrała się na próbę wraz ze swoja przyjaciółką Nani. Tam zaśpiewała "Sheena is a punkrocker" Ramonesów i "tak zaczęło się moje nowe życie!"
Zespół, w którego skład (obok Neny) weszli Rainer Kitzman (git.), Rolf Brendel (drums) i Frank Rohrer (bass) otrzymał nazwę The Stripes, na cześć uwielbianych przez nich i bardzo wówczas modnych...ciuchów w paski! Początkowo grali utwory Stonesów, Ramonesów i Blondie, a z czasem zaczęli tworzyć własne, anglojęzyczne kawałki, wzorowane na muzyce ich idoli. Wkrótce zaczęli występować w miejscowych klubach i dyskotekach.
Nena: "Do dziś pamiętam nasz pierwszy występ - w klubie Hasper, przed 20-osobową publicznością, z czego większość stanowili nasi przyjaciele i rodzina. Cały tydzień przed tym występem nie zmrużyłam oka, a na scenę siłą mnie wepchnął nasz basista. Jednak kiedy już stanęłam tam na górze, wiedziałam, że to jest to! Dokładnie tak wyobrażałam sobie rock'n'rolla, kiedy słuchałam Stonesów. Dokładnie tak!"
Podczas występu na lokalnym festiwalu rockowym wypatrzył ich Andy Kirnberger z firmy CBS. Andy: "Niewiele było wtedy na scenie kobiet o takiej charyzmie i ekspresji, jaką miała ta dziewczyna!" Wkrótce podpisali kontrakt i dostali 40 tys. marek zaliczki.
Nena: "Nigdy nie zapomnę, jak Rainer przyniósł aktówkę, rzucił ja na stół i wszystkie banknoty zaczęły fruwać po kuchni. To było genialne! Nigdy dotąd żadne z nas nie widziało takiej forsy!"
Za otrzymana zaliczkę kupili sprzęt i ruszyli w trasę po Niemczech. Nena: "Teraz poznałam prawdziwie rock'n'rollowe życie, włącznie z wyrzucaniem krzeseł z okien w hotelowych pokojach."
Jeszcze w 1979 roku ukazał się ich debiutancki singiel Ecstasy, który stał się przebojem lokalnych dyskotek. Dwa lata później wydany został album The Stripes oraz pochodzące z niego single Strangers, Tell me your Name i Don't you thing that im lady? Zespół wystąpił w programach telewizyjnych Plattenkuche i Disco, na koncertach mieli swoją stałą publiczność, wielbiciele założyli nawet ich fan club, ale sprzedaż płyty nie szła najlepiej. Po trzech latach działalności muzycy stracili motywację do dalszej współpracy. Zespół przestał istnieć, ale firma CBS nie straciła zainteresowania młodą wokalistką. Wkrótce Nena odebrała telefon z bardzo interesującą propozycją..."
c.d.n.




Narodziny gwiazdy

Na początku 1982 roku muzycy The Stripes próbowali jeszcze pracować nad następną płytą, ale robili to bez większego przekonania. Nena: „Jeśli nikt cię już nie słucha, to robienie muzyki przestaje sprawiać ci przyjemność.” Ostatecznym końcem grupy była propozycja, jaką wokalistka otrzymała ze swojej firmy płytowej. Menadżer Stripesu, Andy Kirnberger, poinformował ją, że Reinhold Heil i Manne Preaker, muzycy z zespołu Niny Hagen - „Spliff”, zainteresowani są wyprodukowaniem jej singla. Są do spełnienia tylko dwa warunki: musi przenieść się do Berlina i pisać teksty po niemiecku.
Pierwszy warunek był prosty do zrealizowania – bądź co bądź Nena nie od dziś marzyła o tym, by wyrwać się wreszcie ze swojego rodzinnego Hagen. Firma płytowa przysłała bilety dla niej i jej chłopaka Rolfa, perkusisty The Stripes. W Berlinie zamieszkali kątem u klawiszowca Uwego Fahrenkrog-Petersena, który grał gościnnie na ich ostatnim tournee. Uwe: „Kiedy poznałem Nenę i Rolfa, sądziłem, że mają po 16 lat – choć Rolf był starszy ode mnie! Wyglądali tak dziecinnie i niewinnie w tych swoich wełnianych sweterkach własnej roboty.” Do paczki należał także były gitarzysta grupy Extrabreit – Carlo Karges. Wkrótce Uwe przyprowadził basistę Jurgena Dehmela i tak powstał nowy zespół, który nazwano po prostu „Nena” (Nena-Band).



Aby mieć z czego żyć, Rolf zatrudnił się jako taksówkarz, Nena zaś dostała pracę w słynnej Fabrik Rakete - biurze należącym do menadżera Spliffu i Niny Hagen, Jima Rakete. Odbierała telefony i wysyłała paczki z autografami, oczywiście, jeszcze nie swoimi...Wieczorami natomiast wsiadała w samochód i pędziła do starej, wynajętej sali kinowej, w której odbywały się próby jej zespołu.
Znacznie trudniejszy do wypełnienia był drugi warunek – napisanie piosenki po niemiecku...Nigdy dotąd Nena nie pisała tekstów w swoim ojczystym języku: „Wtedy uważałam, że tylko język angielski pasuje do muzyki rockowej.” W końcu jednak...: „usiadłam któregoś dnia przed kartką papieru, wzięłam do ręki ołówek i zaczęłam się zastanawiać. Siedziałam tak i myślałam, aż wpadły mi do głowy dwa wersy:
Nie mam dzisiaj nic do stracenia,
mam tylko ciebie w moich marzeniach.

Tylko te dwie linijki! Wieczorem poszłam do knajpy, gdzie czekał na mnie Uwe. Nieśmiało wyszeptałam mu do ucha te dwa wersy i spytałam, czy tak może być. Powiedział tylko: Genialnie! Pisz dalej! I jeszcze tego samego wieczora tekst był gotowy.”

Piosenka nosiła tytuł „Nur getraumt” i w czerwcu 1982 roku znalazła się na singlu, który, pozbawiony jakiejkolwiek reklamy, przez dwa miesiące leżał praktycznie nietknięty na półkach sklepowych.



Tymczasem Jim Rakete załatwił Nenie występ w najpopularniejszym programie niemieckiej telewizji – Musikladen. To miało być wydanie specjalne, poświęcone muzyce spod znaku Neue Deutsche Welle. Jako tło dla wielkich gwiazd, takich jak Trio czy Extrabeit, wystąpić miały tzw. ”nowe twarze”, a między nimi właśnie Nena-Band.
To, co się wtedy wydarzyło - 21 sierpnia 1982 roku o godz. 20.43 - na stałe zapisało się w historii niemieckiego show-biznesu. W ciągu jednego wieczora nikomu nieznana dziewczyna z Hagen, wysyłająca paczki z autografami w biurze Jima Rakete, stała się idolką niemieckich nastolatków. Ta, która miała być tłem dla gwiazd, przyćmiła wszystkich.



Oto, jak ten wieczór wspominają jej koledzy po fachu:
Dieter Bohlen: „Występ Neny w Musicladen to był absolutny fenomen. Pojawiła się na ekranie w tej legendarnej czerwonej mini ze skóry, zaśpiewała swoim aroganckim, dziecinnym głosem, i dzieciaki przed telewizorami po prostu oszalały na jej punkcie!”
Peter Plate (Rosenstolz): „ Kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz, w Musicladen, od razu stałem się jej fanem. Była taka śmiała, taka zuchwała...Następnego dnia biegłem do sklepu po jej płytę i czerwone frotki na rękę.”
Dzień po tym występie z półek sklepowych zniknęło 40 tys. egzemplarzy singla „Nur getraumt”. W ciągu kolejnych dni sprzedano cały nakład i trzeba było wypuścić na rynek jego nową edycję. W październiku 1982 „Nur getraumt” był już na 2-gim miejscu listy najpopularniejszych singli w Niemczech. Lepiej od Neny sprzedawał się tylko F.R. David, który zajął 1-sze miejsce ze swoim hitem „Words”.



Nena:]„I jak ja mogę wam opisać to, co wówczas czułam? Nigdy wcześniej nie myślałam o sprzedawaniu milionowych nakładów płyt... Ba! Nie wiedziałam nawet, że istnieje coś takiego jak Złota czy Platynowa Płyta! Moją motywacją nie było zostać gwiazdą, ja chciałam po prostu tworzyć muzykę i chciałam, żeby ktoś ją słuchał. Ale o tym, co się wtedy stało, nikt z nas nawet nie marzył.”
Jim Rakete (ówczesny menadżer piosenkarki): „Nena była kimś, na kogo to pokolenie czekało. Przemawiała ich językiem, na tematy, które ich interesowały. Mieli już dość zaangażowanych songów z lat 70-tych i wszechobecnej hegemonii języka angielskiego. Nena była swojska, była jedną z nich, i tak jak oni, chciała się po prostu dobrze bawić.”
Ulrich Hoffmann (dziennikarz): „Nena stała się wtedy uosobieniem pokolenia lat 80-tych. Szturmem zdobyła wszystkie niemieckie landy, rozsiewając wkoło swój bezinteresowny, dobry nastrój i radość życia. Nie było wtedy żadnej szkolnej wycieczki, żadnej klasowej imprezy ani żadnej listy przebojów bez „ wesołej lolity z Hagen” , jak nazywał ja wówczas z typową dla siebie impertynencją „Der Spiegel”. Śmiała się po każdym wypowiedzianym zdaniu, chichotała wesoło po każdej zapowiedzi... - po prostu, dała się lubić, a swoją zaraźliwą wesołością przeciwstawiała się ideologii no future.”
Taki był początek jej drogi na muzyczny Olimp. Rok później dziewczynę z Hagen miał poznać cały świat...

Pierwszy album

14 stycznia 1983 roku ukazał się na rynkach niemieckojęzycznych longplay „Nena” – do dziś jeden z najważniejszych albumów w historii niemieckiej muzyki pop, dla fanów Neue Deutsche Welle niemal kultowy.

[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]

Płyta, wyprodukowana przez byłych muzyków Niny Hagen – Reinholda Heila i Manne Preakera, tworzących wówczas zespół Spliff, nagrana została w ciągu kilku tygodni. Po fenomenalnym sukcesie singla „Nur geträumt” ciśnienie było ogromne. Sceptycy uważali, ze Nena pozostanie gwiazdką jednego przeboju i na tym się jej błyskotliwa kariera zakończy, fani natomiast z napięciem czekali na dalsze propozycje swojej nowej ulubienicy. W tym czasie wokalistka krążyła między studiem Spliff w Berlinie, gdzie nagrywano materiał, a planem filmowym w Monachium, gdzie kręciła „Gib Gas, ich will Spass”. Koledzy z zespołu nie byli zbyt zadowoleni z jej aktorskiej przygody, ale mieli świadomość tego, że film będzie dobrą reklamą dla całej grupy, tym bardziej, ze miała być w nim wykorzystana ich muzyka. Materiał na płytę tworzyli wspólnie, każdy z członków zespołu miał swój wkład w ten album. Otwierał go dynamiczny kawałek pt. „Kino” z tekstem i kompozycją Rolfa Brendela, który oddał tutaj hołd wielkim gwiazdom filmowym, takim jak Marylin Monroe czy James Dean. Następny utwór – egzotyczny „Indianer” - to dzieło gitarzysty i głównego tekściarza zespołu – Carla Kargesa. Wyraża jego podziw dla odwagi i umiejętności kierowania własnym życiem. Także Carlo jest autorem prześlicznej „rockowej kołysanki” – „Vollmond”, opowiadającej o spacerujących nocą lunatykach. Następnym kawałkiem na płycie był pierwszy hit zespołu – „Nur Getraumt” ( tekst Neny i Rolfa, kompozycja Uwego Fahrenkrog-Petersena), a po nim rozbrzmiewały mroczne i niepokojące dźwięki utworu „Tanz auf dem Wulkan”, skomponowanego przez basistę, Jürgena Dehmela. Tekst tej piosenki napisali wspólnie Nena i Carlo, zawierając w nim realne spojrzenie na współczesny świat, pełen zagrożeń, których ludzie wolą nie dostrzegać. Pierwszą stronę płyty kończyła piosenka „99Luftballons”. Uwe: „Nasze piosenki powstawały wtedy bardzo spontanicznie. Któregoś dnia przyniosłem na próbę nową kompozycję, Carlo miał gotowy tekst, który świetnie do niej pasował…” Nena: „Kiedy Carlo dał mi ten tekst do przeczytania, miałam ciarki z wrażenia. Powiedziałam: Carlo, to najgenialniejszy tekst, jaki dotąd napisałeś!” Uwe:” Był tylko jeden problem, piosenka miała zbyt dużo zwrotek i w efekcie brzmiało to nieco monotonnie. Wówczas powstał pomysł, żeby w pierwszej i ostatniej zwrotce zwolnić tempo, dzięki czemu stworzyły one coś w rodzaju obramowania do reszty piosenki.” .Tak powstał utwór, w którym pod postacią bajki o balonikach kryło się uniwersalne, antywojenne przesłanie. Stronę B otwierał „Zaubertrick”, z tekstem i muzyką Uwego. Ponieważ był on wielkim miłośnikiem Francji, toteż przemycił do tej piosenki kilka francuskojęzycznych zwrotów. Następny kawałek –„Einmal ist keinmal – to jedyny utwór nie napisany przez muzyków Nena-Bandu. Autorem tej nostalgicznej ballady był Manne Preaker, który napisał ją właściwie dla Spliffu, ale w rezultacie podarował Nenie. Kolejną piosenkę – „Leuchtturm”- skomponował ponownie Uwe, Nena natomiast napisała do niej tekst, będący jej wyznaniem miłosnym dla Rolfa: „Pójdę za tobą, dokąd zechcesz, nawet na koniec świata…” Po tej przebojowej, porywającej do tańca piosence następowały delikatne rytmy reggae, a Nena znużonym głosikiem śpiewała hymn pochwalny dla…lenistwa! Oczywiście, ten tekst mógł napisać tylko namiętny śpioch – Carlo Karges, który skomponował również melodię tej uroczej piosenki - "Ich bleib im Bett". „Noch einmal” to także w całości jego dzieło – i zarazem ukłon w stronę jego idoli, Rolling Stonesów. Ostre, gitarowe riffy i agresywny wokal Neny czynią z tej piosenki najbardziej rockowy kawałek na płycie. W tekście Carlo zawarł swoje życiowe doświadczenie, które można ująć jednym zdaniem – ile razy upadniesz, tyle razy wstawaj i zaczynaj wszystko od nowa. Album kończył transowy „Satellitenstadt”, ukazujący apokaliptyczna wizję świata przyszłości, pozbawionego uczuć, wrażliwości i ciepła. Niestety, była to wizja prorocza…Tekst napisał Carlo, muzykę skomponował Jürgen Dehmel.
Kiedy płyta była gotowa, pozostała jeszcze kwestia promującego ją singla. Zespół stawiał na „Leuchtturm” lub „Kino”, wytwórnia płytowa na „99 Luftballons”. Na ten wybór Nena i jej chłopcy nie chcieli się zgodzić, uważając, że ta piosenka w żadnym razie nie jest komercyjna. Spece z CBS postawili jednak na swoim. Na szczęście, bo jak każdy wie, ta właśnie piosenka stała się sztandarowym hitem Nena-Bandu. A w rok później miała im przynieść światową sławę…
Zarówno album „Nena”, jak i promujący go singiel „99 Luftballons”, zrobiły absolutną furorę na niemieckim rynku i przez długie miesiące nie schodziły ze szczytów list płytowych bestsellerów. Podobną popularnością cieszył się trzeci singiel – „Leuchtturm”, wydany w kwietniu, na zakończenie triumfalnej trasy koncertowej „Levi’s Tour’83”. Był to wielki maraton Nowej Niemieckiej Fali z udziałem Markusa, Huberta Kaha, Neny, Spliffu i Extrabreitu – jednak to właśnie Nena była największą sensacją tych koncertów. Sale koncertowe oblegane były przez tysiące rozhisteryzowanych nastolatków , którzy wreszcie mogli zobaczyć i usłyszeć swoje „bożyszcze”na żywo. Do niedawna znana z telewizji jako „słodka lolitka w mini”, teraz piosenkarka przeistoczyła się w dziką Rocklady, okrzykniętą przez media damskim wcieleniem jej wielkiego idola – Micka Jaggera. Opaska na czole, koszulka z jęzorem Stonesów i spodnie w czarno-białe pasy stały się dla jej fanów niemal takimi samymi hitami, jak jej piosenki.




Debiutancki album, przebojowe single i sensacyjne koncerty wywołały prawdziwą falę histerii na punkcie niemieckiej „Panny-Cud”, jak nazywały ją media. Rok 1983 należał do Neny – królowej Nowej Niemieckiej Fali.

„ Halo, tu Ameryka!”

W sierpniu 1983 odbyły się ostatnie w tym roku koncerty Nena-Bandu, a potem zespół zniknął z pola widzenia. Nadszedł czas, by pomyśleć o następnej płycie. Muzycy wynajęli dom w austriackim miasteczku Strobl i pojechali tam, by w spokoju i „z daleka od tej całej wrzawy” (cytat z Neny) zrelaksować się i jednocześnie popracować nad nowym materiałem. Właśnie podczas tego pracowitego urlopu piosenkarka odebrała telefon z USA. Dzwonił do niej Rodney Bingenheimer, prezenter małej, ale wpływowej radiostacji z Nowego Jorku – KROQ. Ku swojemu zaskoczeniu usłyszała, że piosenka „99 luftballons” robi furorę na radiowej liście przebojów, i słuchacze koniecznie chcą poznać jej wykonawczynię. Rodney chciał przeprowadzić z nią wywiad i zaprosić do Stanów. Nena była w szoku – w jaki sposób jej „baloniki” znalazły się w Ameryce? Prezenter wyjaśnił, że niedawno gościł u siebie Christiane F. („My, dzieci z dworca ZOO”), która przywiozła ze sobą kilka niemieckich płyt, w tym również singiel Neny. Kiedy zaprezentował ten utwór na antenie, zaraz zaczęły urywać się telefony: wszyscy chcieli wiedzieć, kim jest „ta Niemka o sexownym głosie”. I tak „baloniki” znalazły się wśród najpopularniejszych nagrań radia KROQ, a wkrótce zaczęły pojawiać się także w innych radiostacjach.
Firma CBS nie pozostała obojętna na te rewelacje – trzeba łapać byka za rogi! W błyskawicznym tempie powstała anglojęzyczna wersja „baloników” – „99 red balloons”, z tekstem niejakiego Kevina McAlea ( do dziś procesuje się z Uwe Fahrenkrog-Petersenem o tantiemy!). Singiel ukazał się na amerykańskim rynku pod koniec 1983 roku. W ramach promocji Nena i jej chłopcy wyjechali do Stanów, gdzie spędzili dwa tygodnie. Głównym punktem podróży była oczywiście wizyta w radiu, od którego wszystko się zaczęło. Jak wspomina Rodney Bingenheimer, był to najzabawniejszy i najbardziej szalony wywiad w jego prezenterskiej karierze. W tym czasie MTV zaczęła nadawać teledysk „99 luftballons” ( w Stanach, wbrew pozorom, większą popularnością cieszyła się niemieckojęzyczna wersja tego utworu! ). Amerykanie byli akurat pod wrażeniem wstrząsającego filmu o wybuchu bomby atomowej – „The day after”- a piosenka Neny mówiła o tym, jak 99 balonów przez pomyłkę stało się przyczyną światowej wojny…Nie mogła trafić w lepszy moment! Wkrótce singiel znalazł się na szczycie notowań „Billboardu”, a twarz piosenkarki - okrzykniętej „gorącym, niemieckim pop-fenomenem” - na okładce legendarnego pisma „Rolling Stone”. W tygodniku „Stern” pisano wówczas : „Kto zdziałał więcej dla wizerunku Niemiec na świecie – Kohl w objęciach Reagana czy Nena na amerykańskich listach przebojów?” Po powrocie do kraju piosenkarka stwierdziła : „Tutaj jesteśmy zespołem dla nastolatków, a w Stanach nasz singiel leży na półce z muzyką undergroundową i słuchają go punkowcy oraz studenci. Wystarczy przelecieć przez ocean, by być traktowanymi poważnie.”
Po sukcesie w Ameryce wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko – następna była Wielka Brytania, a potem kolejnych 17 państw, w których piosenka o balonikach trafiła na 1-sze miejsca list przebojów. Wiosną 1984 roku ukazał się „International Album”, zawierający utwory Neny w angielskiej i niemieckiej wersji językowej. Posypały się Złote i Platynowe Płyty. Dziewczyna z Hagen z dnia na dzień stała się międzynarodową gwiazdą! Ona jednak podchodziła do tego ze spokojem: „Jasne, każdy muzyk marzy o takim sukcesie!” – mówiła w wywiadach –„ Ameryka to dla nas wspaniała przygoda, ale tylko przygoda! Jesteśmy zespołem niemieckim i nasi niemieccy fani są dla nas najważniejsi.”

Na zdjęciach:po lewej Nena na okładce "NME", po prawej jej amerykański "odkrywca", Rodney Bingenheimer, kultowy DJ radia KROQ.



"Znak zapytania"

W czasie, gdy świat odkrywał „lovely Fraulein from Germany” i jej „luft-balloney”, w Niemczech ukazał się nowy singiel - „Znak zapytania”, będący zapowiedzią drugiego albumu Nena-Bandu (listopad 1983). Piosenka została skomponowana przez Uwego Fahrenkrog-Petersena, tekst natomiast napisała Nena. Zawarła tutaj swoje rozterki z punktu widzenia dziewczyny, która nagle znalazła się w samym środku dżungli, zwanej show-biznesem, i próbuje w tym wszystkim odnaleźć samą siebie, oraz to, co jest dla niej naprawdę ważne. Skąd pomysł na tak enigmatyczny tytuł? Jego geneza jest dość prozaiczna. Przez dłuższy czas wokalistka nie wiedziała, jak zatytułować swoje nowe dziełko i na koncertach przedstawiała je jako „piosenkę bez tytułu”, a na trackliście wpisywała w jej miejscu znak zapytania. I w końcu ją olśniło – ten znak zapytania idealnie oddawał sens piosenki i znakomicie nadawał się na jej tytuł! I tak już zostało…



Nowy singiel początkowo wzbudzał kontrowersje – to już nie była taka prościutka, łatwo wpadająca w ucho piosenka jak osławione „baloniki” czy „nur geträumt”...W wywiadach piosenkarka mówiła: „Staramy się rozwijać i ta piosenka to odzwierciedla. Chcemy być autentyczni i przekazywać w naszej muzyce własne uczucia i emocje. Nasi fani na pewno to zrozumieją.” I zrozumieli - nowy singiel dotarł do 3-go miejsca niemieckiej listy TOP100 i stał się kolejnym hitem „berlińskiej piątki” – zresztą, nie tylko w krajach niemieckojęzycznych, ale również za granicą. Także w naszym kraju był to wielki przebój, który robił furorę na liście „Trójki”, gdzie doszedł aż do 6-go miejsca!



27 stycznia 1984 roku ukazał się na rynku album „Fragezeichen”, wyprodukowany ponownie przez Reinholda Heila i Manne Preakera. Płyta w zasadzie utrzymana była w tym samym stylu, co poprzednia, ale wyraźnie dało się zauważyć muzyczny rozwój zespołu. Brzmienie było bardziej dopracowane, aranżacje wzbogacone o nowe instrumenty ( m.in. saksofon w wykonaniu światowej sławy jazzmana – Dawida Sonborna) oraz ubarwione ciekawymi efektami, takimi jak ryk słoni w „Das Land der Elephanten”, brzęk tłuczonego szkła w „Sois Bienvenus”, czy wycie syren alarmowych w „Kuss mich wach”. Na płycie nie zabrakło typowych dla Nena-Bandu ekspresyjnych i przebojowych kawałków („Rette mich”, „Kuss mich wach”), jednak główny ton nadawały romantyczne, rockowe ballady („?”, „ Lass mich dein Pirat sein”, „Der Anfang vom Ende”). Generalnie płyta była spokojniejsza i bardziej osobista od poprzedniej. Także wokalistka śpiewała z większym zaangażowaniem uczuciowym, co jest szczególnie widoczne ( a raczej słyszalne!) w wolniejszych utworach, natomiast teksty wnosiły głównie osobiste emocje autorów: w „Rette mich” Carlo pisał o samotności podczas trasy koncertowej, w „Der Anfang vom Ende” Nena opisywała nieszczęśliwą miłość… Nie zabrakło jednakże tekstów bardziej „globalnych”, z ogólnym spojrzeniem na sprawy społeczno-polityczne, najczęściej zawoalowane pod pozornie niezrozumiałymi symbolami. Nena: „ Krytycy zarzucają nam powierzchowność, a tak naprawdę po prostu nie mają pojęcia o czym mówimy np. w „Krainie słoni”…Ale to już ich problem!”


Wraz z ukazaniem się albumu pojawił się także nowy singiel z brawurowym hitem „Rette mich” i balladą „Susi K.” (nie opublikowaną na longplayu). Na następnym singlu znalazł się nastrojowy, romantyczny utwór „Lass mich dein Pirat sein”. Tekst tej „pirackiej ballady” napisał perkusista Rolf Brendel, który był również jej kompozytorem. Było to jego wyznanie miłosne dla Neny - odpowiedz na jej ubiegłoroczny hit „Leuchtturm”. Piosenka ta stała się inspiracją do słynnej foto-sesji z „Brava”, w której cały zespół przebrany był za piratów. Na pewno niektórzy pamiętają jeszcze ten plakat z Neną spoglądająca przez lornetkę i jej chłopcami ze szpadami w dłoniach, wydrukowany także w naszym „Dzienniku Ludowym”.
Kolejnym hitem z albumu „?” była oczywiście wspominana już tutaj „Kraina słoni” ( Das Land der Elephanten ), która wprawdzie nie ukazała się na singlu, ale mimo to cieszyła się dużą popularnością – także w naszej „Trójce”. Piosenką tą śpiewa Uwe Fahrenkrog-Petersen, Nena towarzyszy mu tylko jako „chórek”.
Rok 1984 był to okres, w którym Nena-Band osiągnął apogeum swego sukcesu:1-sze miejsca list przebojów niemal całego świata, dwa bestsellerowe albumy („?” oraz „International Album”), triumfalne tournee prowadzące od Europy po Japonię...i na koniec kolejny mega-hit „Irgendwie Irgendwo Irgendwann”, o którym nieco więcej następnym razem.

"?" na liście "Trójki"

24.03.1984 - miejsce 40
31.03.1984 - miejsce 27
07.04.1984 - miejsce 12
14.04.1984 - miejsce 11
28.04.1984 - miejsce 10
05.05.1984 - miejsce 6
12.05.1984 - miejsce 15
19.05.1984 - miejsce 25

Irgendwie Irgendwo Irgendwann

Latem 1984 roku Nena, chłopcy z zespołu oraz ich przyjaciele i rodziny zafundowali sobie prawdziwie rajski urlop na wyspie Vellasaru. „Byliśmy wtedy wręcz nieprzyzwoicie nadziani i postanowiliśmy zaszaleć na Malediwach!”- opowiada dziś piosenkarka ze śmiechem. Po prawie dwóch latach „maratonu sukcesów” przyszedł czas na totalne lenistwo w egzotycznych klimatach.



Jednak już w sierpniu muzycy musieli wrócić do pracy, bowiem na rynku ukazał się właśnie ich nowy singiel „Irgendwie Irgendwo Irgendwann”. „I cała wrzawa zaczęła się od nowa!” – śmieje się Nena.
Właściwie to zespół wcale nie miał zamiaru wydawać już żadnego singla w 1984 roku. Po urlopie mieli jeszcze pojechać na tournee do Japonii, a potem zacząć pracę nad nowym albumem. W międzyczasie dostali jednak propozycję, by stworzyć podkład muzyczny do pokazu sztucznych ogni słynnego „fajerwerkowego” mistrza – Andre Hellera. Widowisko to miało się odbyć przed berlińskim Reichstagiem. Uwe skomponował fantastyczna muzykę z dźwiękami, imitującymi wybuchy fajerwerków, zaś Carlo napisał do niej interesujący tekst o uczuciach i przemijaniu. Carlo: „Chciałem napisać piosenkę o miłości, bo Nena tak pięknie potrafi o tym śpiewać. Przy okazji zawarłem w niej moje przemyślenia na temat życia i śmierci. Zawsze, gdy coś przemija, rodzi się coś nowego. Tak jest w życiu, i tak jest w miłości…” W efekcie powstała piękna, mistyczna piosenka, która zawojowała europejskie listy przebojów i stała się kolejnym „pokoleniowym hymnem” w repertuarze Nena-Bandu. Niestety, był to już ostatni tak wielki hit tego zespołu - potem już nic nie było, jak dawniej, ale…nie uprzedzajmy faktów.
Oczywiście, legendarne „irgendwiny” zrobiły również furorę w naszej „Trójce”- i znów mogłam co tydzień siedzieć przy radiu, czekając na moja ukochaną piosenkę, z dumą wpisując zajętą przez nią pozycję do mojego zeszytu z notowaniami. Pamiętam,że w moim otoczeniu był to chyba największy hit Neny. Niemal codziennie ktoś przynosił do szkoły wypasionego „Grundiga” Wink , z którego rozbrzmiewał ten przebojowy refren, a pani od niemieckiego na podstawie tej piosenki uczyła nas słówek z „irgend”. Nena znowu była na topie, a ja miałam powody do zadowolenia. Laughing

„Irgenwie…” na Liście Trójki

10.11.84 – 29
17.11.84 – 14
24.11.84 – 8
01.12.84 – 6
08.12.84 – 3
15.12.84 – 5
22.12.84 – 10
29.12.84 – 17
05.01.85 – 17
12.01.85 – 25



Telewizyjna premiera nowego singla w Niemczech odbyła się w programie „Bananas”. Nena zaskoczyła fanów nową fryzurą z jasnymi pasemkami na grzywce i wysoko upiętym kucykiem. W wywiadzie dla „Brava” mówiła: „W „Bildzie” napisali o mnie, że mam nowy, bardziej kobiecy image. Bzdura! Nawet jak będę miała 60-tkę, to będę nosić spodnie z panterki!” Cóż, cała Nena - wieczna nastolatka…
Do nowej piosenki powstał równie interesujący teledysk, bez wątpienia najbardziej atrakcyjny spośród clipów Nena-Bandu. Nakręcony został w Anglii,a wyreżyserował go Nick Morris, który współpracował m.in.z Duran Duran. Zrealizowany został w konwencji filmu przygodowego, jego akcja rozgrywa się w różnych miejscach i epokach (egipskie piramidy, chiński pałacyk, pole bitwy z czasów napoleońskich), a Nena wcieliła się w postać Barbarelli, podróżującej w czasie i przestrzeni.
Wkrótce po wydaniu nowego singla zespół wyruszył w najpiękniejszą i najbardziej niezapomnianą podróż w swej karierze – do „krainy wschodzącego słońca”! W Japonii okrzyknięto rok 1984 „rokiem Neny”, a ją samą nazwano „ śpiewającym duchem epoki”. Zespól koncertował w Tokio, Osace i Nagoi. Bilety sprzedano na 6 tygodni przed rozpoczęciem tournee. Po powrocie do kraju piosenkarka opowiadała z przejęciem: „Japończycy są zupełnie inni, niż my. Oni traktują gwiazdy pop jak bogów. Po ulicach Tokio chodzą takie małe, skośnookie Neny” – śmiała się, robiąc sobie palcami skośne oczy. Popularność niemieckiej gwiazdy była w Japonii tak wielka, że w hotelach zespół musiał ukrywać się pod fikcyjną nazwą „The Pirates”, a mimo to fani i tak ich odnajdywali. Nena, która nie lubi wspominać przeszłości, gdyż - jak mówi, „ważne jest tu i teraz” – tą historię wspomina jednak często i chętnie. „Nie da się opisać, jakie to było dla mnie uczucie, kiedy wyszłam na ulicę w Tokio, i nagle otoczyły mnie setki małych Japończyków…I wszyscy znali Nenę! Wtedy dopiero uświadomiłam sobie, co to znaczy być znanym na całym świecie…”


Jedno z najpiękniejszych wspomnień Neny z lat 80-tych - spotkanie z japońskimi fanami. Na zdjęciach wyraźnie widać jej radość i zaskoczenie.





Po powrocie z Japonii Nena wymyśliła dowcip: "Spotyka się fan disco z fanem Neny. Fan disco mówi: Frankie goes to Hollywood. Na to fan Neny odpowiada: I co z tego? Nena goes to Japan!" "


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NENA-LAND Strona Główna -> NENA STORY Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin